Wspaniałe liczby

Opublikowane:

01.01.2019

Publikacje liczb reprezentujących poziom piractwa udowadniają, że większość krajów traci na inwestowaniu we własnościowe licencje.

Publikacje liczb reprezentujących poziom piractwa udowadniają, że większość krajów traci na inwestowaniu we własnościowe licencje.

Jako człowiek wierzący w edukację, wolne oprogramowanie i zasadę, że duży procent tego, co dany kraj potrzebuje, powinien sam wyprodukować, przeczytałem w tym tygodniu coś, co złamało mi serce.

Uniwersytet Cândido Mendesa w Rio de Janeiro może być zmuszony sprzedać swój główny, siedmiopiętrowy budynek (w którym znajduje się kino i teatr), aby spłacić kary i koszty sądowe o wartości 4,3 miliona reali brazylijskich (ponad milion amerykańskich dolarów) za korzystanie z pirackich kopii Microsoft Windows. Budynek wart jest około 128 milionów reali, jednak po pierwszej aukcji nie było chętnych na jego kupno.

Jest to bardzo interesujący przypadek, ponieważ przypuszczam, że firma taka jaka Microsoft bezpośrednio nie pozywałaby o naruszenie licencji uniwersytetu, a już szczególnie nie chciałaby tak wysokiego odszkodowania. Microsoft i inne firmy zajmujące się zamkniętym oprogramowaniem najczęściej wykorzystują BSA (Business Software Alliance) [1]. Nie można tego mylić z innym BSA, czyli Amerykańskimi Skautami (Boy Scouts of America), chociaż jeśli akurat to BSA ma nas na celowniku, powinniśmy być przygotowani na najgorsze.

W każdym razie biznesowe BSA najczęściej oferuje nagrody dla ludzi, którzy donoszą na... khm... to znaczy wskazują ludzi wykorzystujących pirackie oprogramowanie. BSA (założone w 1988 przez Microsoft) składa się z firm takich jak Microsoft, Apple, Adobe, Oracle i inne [2]. Stowarzyszenie to posiada biura w ponad 60 krajach, a główną siedzibę ma na ulicy F w Waszyngtonie. Chociaż nie jest to niesławna ulica K (pełna lobbystów wszelkiego typu, którzy próbują wpływać na tworzenie prawa w USA), BSA uważa, że jedną z głównych jego funkcji jest (tu zacytuje ich stronę) „program podporządkowania, który promuje wykorzystanie legalnego oprogramowania i popiera prawo, które sprzyja innowacyjnym technologiom i stymuluje wzrost rynku cyfrowego”.

BSA publikuje też badania na temat tego, jak bardzo, każdego roku, w podziale na kraje, „piracone” jest oprogramowanie (w szczególności na komputerach stacjonarnych). Za te raporty jestem im dozgonnie wdzięczny.

Korzystam z tych badań (i towarzyszącym im wartościom szacowanych strat), aby wyliczyć, jak wiele pieniędzy co roku wypływa z poszczególnych krajów (przeważnie do USA) od ludzi i firm płacących za oprogramowanie i jak by się to zmieniło, gdyby każdy płacił za aplikacje (czyli to, czego chciałoby BSA, oczywiście).

Dzięki temu mogę podać kwotę, jaką dany kraj mógłby płacić lokalnym programistom za ulepszanie wolnego oprogramowania, jeśli takiego by używano zamiast własnościowych, zamkniętych aplikacji. W przypadku Brazylii najnowsze badania, jakie znalazłem, pokazują że 46% oprogramowania komputerowego jest używana w nieautoryzowany sposób  (spadek w stosunku do poziomu 80% z lat 80. XX w.). Oznacza to, że Brazylijczycy płacą za 54% oprogramowania. Szacowana strata to 186 milionów dolarów, czyli aktualne koszty legalnych licencji to 218 milionów dolarów. Jeśli całe oprogramowanie byłoby kupowane, z kraju wypływałoby niemal 400 milionów dolarów. Wyobraźmy sobie, jak te liczby wyglądają w przypadku Chin czy Indii (które mają dużo więcej ludności i znacznie wyższe wskaźniki piractwa).

Prawdziwą stratą dla krajów nie są tylko pieniądze, które idą za licencjami. Kary za „piractwo komputerowe” są zwykle bardzo wysokie. Dlatego właśnie czarną robotą zajmuje się zwykle BSA, a nie członkowie tego stowarzyszenia.

Oskarżony często nie zdaje sobie sprawy, że „piraci” oprogramowanie. Niektóre firmy zatrudniają jedną czy więcej osób tylko do samego śledzenia licencji i sprawdzania, czy są aktualne. W przypadku firmy Music Man (znanej w 2000 roku jako „Ernie Ball”) starsze komputery były po prostu oddane innym pracownikom, bez kasowania własnościowego oprogramowania, a nowe kopie programów zostały zainstalowane na nowych komputerach, które trafiły do inżynierów. Na starych maszynach aplikacje nie były uruchamiane, jedynie były tam obecne. Mimo to Sterling Ball (główny dyrektor) został upokorzony przez BSA, które napisało artykuł o tym „naruszeniu” [3].

Słyszałem, że ostatnio ludzie otrzymują komunikaty od Microsoftu i innych firm, że w ich sieci wykryto nielegalne oprogramowanie. Rozumiem, że taka funkcjonalność wbudowana jest w aplikacje, których ludzie ci używają, i zastanawia mnie, co jeszcze tam umieszczono.

Jak już mówiłem, jestem przeciwnikiem piractwa (oprogramowania, muzyki itp.) i staram się przestrzegać zasad licencji. Czasami popełniam błędy i jeśli tak się dzieje, mam nadzieję, że będę w stanie za nie zadośćuczynić. Jednocześnie jednak zachęcam ludzi do korzystania z darmowego oprogramowania, multimediów na licencji Creative-Commons oraz innych, wolnych i lokalnych produktów.

Zarabiajcie na swoje wydatki i wspierajcie ludzi, których kochacie.

Jon „maddog” Hall jest autorem, wykładowcą, informatykiem i jednym z pionierów Wolnego Oprogramowania. Od 1994 roku, kiedy po raz pierwszy spotkał Linusa Torvaldsa i ułatwił przeniesienie jądra na systemy 64-bitowe, pozostaje orędownikiem Linuksa. Obecnie jest prezesem Linux International®.

Info

[1] BSA: https://www.bsa.org/

[2] Członkowie BSA: https://www.bsa.org/about-bsa/bsa-members

[3] „Rockin’ On Without Microsoft”: https://www.cnet.com/news/rockin-on-without-microsoft/

Autor: Jon „maddog” Hall

Aktualnie przeglądasz

Styczeń 2019 - Nr 179
Jan2019a

Top 5 czytanych

Znajdź nas na Facebook'u

Opinie naszych czytelników

Nagrody i wyróżnienia