Mam konta w różnych mediach społecznościowych, gdzie stykam się ze starszymi programistami i inżynierami. Wymieniamy się wspomnieniami i technicznymi ciekawostkami z dawnych lat. Wiele z tych osób jest na emeryturze – ale nie wszyscy.
Niedawno jeden z moich znajomych wspomniał, że ludzie przestali go słuchać, zwłaszcza kiedy opowiada historie o czymś, co przydarzyło mu się w branży lata temu. Inni przytaknęli, że stykają się z tym samym. Niektórzy stwierdzili, że przestali w ogóle wypowiadać się na tematy techniczne.
Z dalszej dyskusji wywnioskowałem, że najczęściej miały miejsce dwie sytuacje: (1) osoby techniczne rozmawiały z nietechnicznymi, przekazując zbyt wiele szczegółów, których odbiorca nie potrafił zrozumieć, (2) rozmowa dotyczyła faktów sprzed lat, które odbiorca uważał za nieistotne dla bieżącej sytuacji.
O ile fakt, że trzeba było przełączyć 17 12-bitowych instrukcji w systemie komputerowym DEC PDP-8, by wczytać do pamięci binarny mechanizm ładujący taśmę, może być interesujący dla osób studiujących historię informatyki, to jednak większość osób to nie obchodzi (chyba że akurat odwiedzają muzeum informatyki). Znacznie bardziej liczy się dla nich dopasowanie dzwonków w telefonie czy szybkie utworzenie dokumentu. Czasem zdarza się, że jakiś współczesny problem można rozwiązać, korzystając z rozwiązania technicznego nieznanego dziś, lecz popularnego w przeszłości, są to jednak stosunkowo rzadkie sytuacje.
Kiedy więc wspomniałem, że większość osób jest dziś zainteresowana współczesnymi systemami operacyjnymi i językami niż tymi, które były używane 30 lat temu, zapadła głucha cisza. W końcu jedna osoba napisała: „Nie będę się uczył niczego nowego. Po co mi to?”.
Bardzo zdziwiło mnie takie podejście. Osobiście bardzo interesuje mnie czytanie o nowych technologiach. Być może w danej chwili nie mam czasu, by poznać daną technologię dokładnie, lubię jednak wiedzieć, że istnieje i znać jej zastosowania. Obecnie mamy do czynienia z prawdziwą eksplozją nowego oprogramowania i sprzętu, więc czasem niektóre nazwy są dla mnie zupełnie nowe. Jeśli ktoś mnie o nie pytam, zgodnie z prawdą odpowiadam, że ich nie znam, więc nie mogę się na ich temat wypowiedzieć, po czym szukam w internecie informacji na ich temat, by móc w przyszłości odnieść się do tematu.
Często jednak spotykam programistów, którzy używali starszych systemów i języków, i po pewnym czasie przestają pasować do nowego środowiska. Ich umiejętności techniczne są przestarzałe, zaś liczba miejsc pracy, w których są przydatne, stale maleje. Gdyby jednak osoby te postanowiły zainwestować w naukę nowego języka lub innych nowych umiejętności, miałyby znacznie większe szanse na rynku pracy. Mają przecież umiejętności, których brakuje młodszym programistom, i obie grupy mogą się od siebie wiele nauczyć.
Podczas różnych konferencji ludzie podchodzą do mnie i zadają pytania dotyczące kariery czy też roli matematyki w zawodzie programisty. Kiedy odpowiadam, podaję przykłady z życia, które mogą pomóc im w podjęciu właściwej decyzji. Nie mogę podjąć jej za nich, mogę jednak pomóc im ujrzeć różne gałęzie drzewa decyzyjnego w oparciu o moje doświadczenia z przeszłości.
Inna grupa osób, których umiejętności często potrzebują odświeżenia, to młodzi rodzice, którzy nauczyli się informatyki, a potem zajęli się założeniem rodziny i wychowaniem dzieci. Kiedy dzieci idą do szkoły, rodzice chcą wrócić do pracy, a wtedy okazuje się, że ich umiejętności są nieco przestarzałe. Na uniwersytecie, w którym pracowałem w latach 1977–1980, mieliśmy specjalne kursy dla tych zdolnych osób o ugruntowanej wiedzy: uczyliśmy ich najnowszych metod i procedur, które miały im ułatwić powrót na rynek pracy. Taki kurs trwał jedynie 9 miesięcy, umożliwiając często powrót po nawet 10-letniej nieobecności. Dziś podobną role mogą pełnić dobre kursy online, również te oferowane przez prestiżowe uczelnie.
Niedawno na jednej z konferencji spotkałem 16-latka, który przedstawił wykład na temat komputerów kwantowych. Zaczął programować w wieku 8 lat, zaś mając 14 lat założył lokalną grupę użytkowników PHP. Mieliśmy interesującą dyskusję na temat procesorów, które pojawią się w najbliższej przyszłości, oraz nowych metod obliczeniowych. Była to znakomita wymiana doświadczeń międzypokoleniowych. Jak mówi znane przysłowie, na naukę nigdy nie jest za późno.
Jon „maddog” Hall jest autorem, wykładowcą, informatykiem i jednym z pionierów Wolnego Oprogramowania. Od 1994 roku, kiedy po raz pierwszy spotkał Linusa Torvaldsa i ułatwił przeniesienie jądra na systemy 64-bitowe, pozostaje orędownikiem Linuksa. Obecnie jest prezesem Linux International®.