W ostatnim czasie na jednej z list mailowych dystrybucji GNU/Linux rozpoczęła się dyskusja, którą muszę skomentować. Ponieważ odnosiła się też do dzisiejszej światowej polityki, postanowiłem umieścić mój komentarz w tym właśnie tekście.
W 1983 roku rozpocząłem pracę w DEC-u (Digital Equipment Corporation). W tym czasie podróżowałem jedynie lokalnie, po Stanach Zjednoczonych, nigdy za granicę.
W DEC-u zdali sobie sprawę z tego, że byłem całkiem dobry w tłumaczeniu złożonych technicznych kwestii, tak że zarówno pracownicy techniczni, jak i menedżerowie mogli zrozumieć, o czym mówię.
Około 1986 roku wybrałem się do Tel Awiwu, aby rozmawiać o produktach mojej firmy na platformę Unix w ramach spotkania DECUS (DEC Users’ Society). DEC miał biuro na brzegu Morza Śródziemnego. W zasadzie to tylne drzwi biura otwierały się prosto na plażę.
Zanim tam pojechałem, wielu przyjaciół pytało mnie, czy nie boję się zamachów bombowych, które były tam wtedy dosyć częste. Odpowiadałem, że nie. Jeśli ludzie mogli tam żyć, ja też mogłem.
Miałem kilku dobrych przyjaciół pracujących w biurze firmy w Tel Awiwie i któregoś dnia, w porze obiadowej, wyszliśmy na plażę posiedzieć na słońcu, popatrzeć na mecz siatkówki plażowej, który był tam rozgrywany.
Spytałem jednego z moich przyjaciół (obywatela Izraela) o co chodzi w konflikcie pomiędzy Izraelem a Palestyną. Zmarszczył nos i wskazał na mecz siatkówki.
„Widzisz tego gościa? On jest Żydem. A ten obok niego? To jest Arab – jest jeszcze dwóch Żydów i trzech Arabów. Wszyscy oni się dogadują, ponieważ chcą tej samej rzeczy. Dobrego życia dla siebie, jeszcze lepszego dla swoich dzieci i żeby rząd zostawił ich w spokoju”.
W centrum konfliktu po obu stronach znaleźli się zwykli ludzie, którzy potrzebują miejsca do życia, możliwości podróżowania bez przeszkód, a także praw do wody i ziemi.
W miarę dalszego podróżowania po świecie odkrywałem, że niemal wszyscy ludzie chcą jedynie dobrego życia dla siebie, lepszego dla swych dzieci i żeby rząd zostawił ich w spokoju.
Dwadzieścia pięć lat temu zaangażowałem się w projekt jądra Linuksa. W tamtym czasie był to głównie projekt techniczny i miał niewielką wartość komercyjną. Jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że prędzej czy później nabierze tej wartości i ludzie będą mogli zarabiać na dystrybucji GNU/Linuksa.
Początkowo byli tam programiści, którzy mówili, że nie chcą, aby ludzie zarabiali pieniądze na oprogramowaniu, które opracowane zostało do darmowego użytku. Inni twierdzili, że nie chcą, aby z ich aplikacji korzystały banki, ponieważ nie lubią banków. Jeszcze inni nie chcieli, aby wojsko wykorzystywało ich oprogramowanie, ponieważ nie lubili wojska. To samo było z rządami, ponieważ część z nich nie lubiła rządu. Lista była długa.
Jeśli zastosowalibyśmy się do tych wszystkich życzeń, okazałoby się, że nie byłoby oprogramowania, którego wszyscy mogliby używać.
Jeśli nie pozwolimy innym zarabiać pieniędzy, wtedy zaczną walczyć z rozprzestrzenianiem się wolnego oprogramowania. Jeśli pozwolimy im zarabiać, pomogą je rozprzestrzeniać.
Na koniec ktoś wskazał na licencję GNU Public License (GPL) i pierwszą z jej wolności, „wolność zero”: wolność uruchamiania programu w dowolnym celu.
Teraz łączę oba opisywane wątki razem, ponieważ duża grupa pracująca nad wolnym oprogramowaniem zdecydowała się zorganizować konferencję w Izraelu, w mieście Haifa. Niektórzy programiści twierdzili, że nie powinni się tam spotykać, ze względu na konflikt pomiędzy Izraelem i Palestyną.
Ja uważam, że konferencja powinna się tam odbyć i to z kilku powodów:
1. Ludzie, którzy żyją w Izraelu zaangażowani są w wiele rzeczy i nie można ich definiować jedynie przez pryzmat konfliktów.
2. Programiści z tej grupy żyją w Izraelu, tak jak i w innych krajach na całym świecie.
3. Komitet wybierający miejsce konferencji oceniał wszystkie przypadki uczciwie i wybrał Izrael.
4. Organizowanie konferencji w tym miejscu to krok w kierunku wzajemnego zrozumienia.
Niektórzy z programistów powiedzieli, że jeśli konferencja odbędzie się w tym miejscu, nie pojawią się na niej. Mają takie prawo.
Z drugiej strony, mam nadzieję, że ci, którzy przyjadą tam z różnych zakątków świata będą ambasadorami hasła, na którym opiera się wolne oprogramowanie: współpraca i wolność dla wszystkich.
Jon „maddog” Hall jest autorem, wykładowcą, informatykiem i jednym z pionierów Wolnego Oprogramowania. Od 1994 roku, kiedy po raz pierwszy spotkał Linusa Torvaldsa i ułatwił przeniesienie jądra na systemy 64-bitowe, pozostaje orędownikiem Linuksa. Obecnie jest prezesem Linux International®.